Recenzja filmu

Cudowny chłopak. Biały ptak (2023)
Marc Forster
Ariella Glaser
Orlando Schwerdt

Przyjaźń w czasach zagłady

Bywa przesłodzony, momentami naiwny, ale ostatecznie nie decyduje się na łatwy happy end, oswajając dziecięcego odbiorcę z prawdą, że życie bez strat nie jest możliwe. 
Przyjaźń w czasach zagłady
Francuska prowincja, rok 1942. 15-letnia Sara (Ariella Glaser) wraca zasmucona ze szkoły. Na drzwiach piekarni, do której zawsze lubiła zachodzić, pojawiła się karteczka "Żydów nie obsługujemy". Rodzice dziewczynki wymieniają nerwowe spojrzenia. Powinni chronić córkę, jak najdłużej ukrywając przed nią napływające zza granicy wieści, czy raczej zdobyć się na szczerą rozmowę, przygotowując ją na najgorsze? Jak wytłumaczyć dziecku to, czego przecież nie potrafią zrozumieć sami dorośli? Przed podobnym pytaniem stanęli twórcy filmu "Cudowny chłopak. Biały ptak". Bo czy kino familijne jest w stanie pomieścić w sobie emocjonalny ciężar tematu zagłady?


Nowy film Marca Forstera, oparty na powieści R. J. Palacio, koncentruje się na dalszych losach Juliana (Bryce Gheisar), klasowego dręczyciela, znanego widzom z "Cudownego chłopaka" (2017). Po zmianie szkoły nastolatek nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Próbuje więc wtopić się w tłum, odgradzając od świata za pomocą naciągniętego na głowę kaptura i pary słuchawek. W domu nie musi się nawet specjalnie starać – symbolem (nie)obecności rodziców staje się pozostawione w lodówce pudełko z obiadem do odgrzania w samotności. I kiedy wydaje się, że już nic nie będzie w stanie wyrwać chłopaka z narastającego poczucia bezsensu, niespodziewanie odwiedza go ekscentryczna babcia Sara (Helen Mirren).

Zmartwiona apatią wnuka postanawia podzielić się z nim niechętnie dotychczas opowiadaną historią swojej pierwszej wielkiej miłości, której przyszło dojrzewać w czasie nazistowskiej okupacji. Tylko czy znieczulony na otaczający go świat chłopak będzie chciał w ogóle słuchać o wydarzeniach sprzed ponad 80 lat, a idąc dalej – czy nastoletni widz znajdzie dziś w tej opowieści coś dla siebie? Mariaż romansu spod znaku kina young adult i wydarzeń drugiej wojny światowej wydał mi się w pierwszej chwili przedsięwzięciem oscylującym na granicy niestosowności. Ale przecież poszukiwanie przyjaźni i bliskości to święte prawo młodości. Niby banał, a zupełnie mi umknął.


Przystępując do prac nad "Cudownym chłopakiem...", Forster miał już spore doświadczenie nie tylko w realizacji adaptacji filmowych, ale przede wszystkim obrazów ujmujących widza swoją prostotą, jak chociażby w "Chłopcu z latawcem". Owszem, później zdarzały mu się wpadki, gdy pomyślane jako wyciskacze łez historie przekraczały próg kiczu, ale jego najnowszy film ma tylko jeden taki moment, a słabość "Cudownego chłopaka..." wynika raczej z niedostatków efektów komputerowych aniżeli samej fabuły.

Widza trzeba szanować i nie widzę żadnych powodów, by ta prosta zasada nie odnosiła się do młodego odbiorcy. Dzieci zasługują na prawdę, tak więc ojciec (Ishai Golan) otwarcie mówi w obecności Sary o coraz bardziej brutalnych prześladowaniach ludności żydowskiej, a Forster podejmuje w ramach kina familijnego wątek Holocaustu. Dziewczyna musi radzić sobie w świecie, w którym dzieci z jednej strony padają ofiarą okrucieństwa na niespotykaną wcześniej skalę, z drugiej – same stają się sprawcami przemocy. Reżyser pokazuje, jak wysoką cenę musieli zapłacić ci, którzy wbrew instynktowi przetrwania wybierali przyzwoitość. Młody widz będzie więc musiał zmierzyć się tu z tematem niesprawiedliwości, straty i śmierci.


Forster nie rezygnuje jednak z elementu magicznego, lokując go tam, gdzie i dziś wciąż odnajdujemy momenty ulgi – w kinie. W epoce, gdy film odegrał niechlubną rolę w produkowaniu i powielaniu faszystowskiej propagandy, projektor potrafił również przynosić pocieszenie. Czytając świadectwa ocalałych z zagłady, trudno zrozumieć, że w perspektywie ludobójstwa sztuka mogła przynosić jakiekolwiek pocieszenie. A jednak Viktor Frankl, psychiatra i więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, opisywał, jak ważne były dla osadzonych improwizowane występy kabaretu. Wielu potrafiło zrezygnować dla nich z i tak już marnych racji żywnościowych.

"Cudowny chłopak..." nie unika pułapek sentymentalizmu, ale mimo wszystko pozostawia młodego widza z ważnym przesłaniem o wadze indywidualnej odpowiedzialności. Bywa przesłodzony, momentami naiwny, ale ostatecznie nie decyduje się na łatwy happy end, oswajając dziecięcego odbiorcę z prawdą, że życie bez strat nie jest możliwe. Pokazuje przy tym jednak, gdzie szukać nadziei. Jego bohaterowie odnajdują ją w przyjaźni, życzliwości i wspólnotowym działaniu, przeciwstawiając się pesymistycznej narracji o bezsensie jednostkowych działań w świecie ogarniętym globalnym kryzysem.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones